PROJEKT JĘZYK. PODSUMOWANIE PROJEKTU

dnia

Czy można nauczyć się języka obcego i osiągnąć płynność po 6 miesiącach nauki? Nie pozwalając, żeby język był jedynym, czym się zajmujemy?

Co to znaczy płynność?

Co to znaczy poziom B2

Sześć miesięcy temu (dokładnie 1 sierpnia 2017 r.) założyłam sobie, że 1 lutego 2018 r. wstanę rano i stwierdzę, że mówię po słowacku na poziomie B2, oznaczającym, że Osoba posługująca się językiem na tym poziomie rozumie znaczenie głównych wątków przekazu zawartego w złożonych tekstach na tematy konkretne i abstrakcyjne, łącznie z rozumieniem dyskusji na tematy techniczne z zakresu jej specjalności. Potrafi porozumiewać się na tyle płynnie i spontanicznie, by prowadzić normalną rozmowę z rodzimym użytkownikiem danego języka, nie powodując przy tym napięcia u którejkolwiek ze stron. Potrafi formułować przejrzyste wypowiedzi ustne i pisemne w szerokim zakresie tematów, a także wyjaśniać swoje stanowisko w sprawach będących przedmiotem dyskusji, rozważając wady i zalety różnych rozwiązań.

Pod względem podręcznika utknęłam gdzieś pomiędzy poziomem B1 a B2, ponieważ nie wystarczyło mi czasu na to, żeby skończyć ten podręcznik. Czy to oznacza, że mój projekt zakończył się porażką?

Wniosek nr 1: samodyscyplina jest najważniejsza

Gramatyki uczyłam się metodą prób i błędów – odmieniałam słowa podczas rozmów z nauczycielką i prosiłam, żeby poprawiała mnie, jeśli coś odmienię niepoprawnie. Jest to doskonała metoda, bo używam gramatyki dzięki temu bardzo intuicyjnie, ale zarazem jest to metoda pełna luk, ponieważ brak mi schematów pozwalających bez pomocy odmieniać nowe i ciekawiej odmieniające się słowa.

Gramatyki ostatecznie najbardziej mi brakuje, bo też tym zajmuje się podręcznik, podając ją w sposób zorganizowany i systematyczny. Zabrakło mi dbałości o regularną naukę tej najnudniejszej (dla wielu) części języka w najbardziej zapracowanych i wypełnionych tygodniach – zabrakło mi samodyscypliny. A wiem, że gdybym nad nią więcej popracowała, to mój słowacki wyglądałby dzisiaj (i brzmiał) o wiele lepiej. 

Wniosek nr 2: słuchanie, słuchanie i czytanie

Nie wystarczyło mi czasu na skończenie podręcznika, ponieważ zamiast siadać do niego regularnie, robiłam ogromne, wielodniowe wycieczki do książek, czasopism, seriali, artykułów i innych źródeł, które daleko wykraczały ponad jego poziom. Porządnie i z rozmachem, codziennie słuchałam słowackiego radia i podcastów nawet przez kilka godzin, rozpaczając, że Słowacy podcastów nie produkują i jestem ograniczona do dwóch tematów właściwie, do polityki i do moralnych dylematów. W kwestii seriali natomiast – do słowackiego odpowiednika “Trudnych spraw”. Spędziłam całe godziny, wertując internet w poszukiwaniu filmów ze słowackim (a nie z czeskim) dubbingiem. 

Na początku rozumiałam przepisowe 40-50% z tego, co było mówione i zniechęcałam się, nudziłam szybko i wyłączałam. Po jakimś czasie – po zarobieniu odpowiedniej ilości słownictwa – doszłam do rozumienia niektórych odcinków na poziomie 100%. Wracając z pracy, szłam na spacer, bo w moim ulubionym mówionym radiu nadawane było zaujímave słuchowisko. Niedawno zaś otworzyłam książkę, z którą w sierpniu poszłam w góry i którą też wtedy ciężko czytało mi się, bo zupełnie nie była na moim ówczesnym poziomie. Tym razem wciągnęłam się tak, że ciężko mi było ją odłożyć.

Wniosek nr 3: warto mieć przyjaciół

Zorientowałam się, jak bardzo samodyscyplina różni się od motywacji i odkryłam, że pracować nad podtrzymywaniem jednej i drugiej właściwości czy też umiejętności trzeba w zupełnie odmienny sposób.

Zaczęłam używać określenia “samodyscyplina” dzięki wielu rozmowom, jakie na ten temat odbyłam z Kubą. Chciałabym napisać tutaj o wniosku bardzo osobistym, to znaczy o tym, że zupełnie inaczej uczy się, jeśli ma się obok siebie kogoś, kto nas wspiera, pociesza, gratuluje sukcesów i jest naszym stałym punktem odniesienia. Ktoś, dzięki komu widzi się, że porażki, niechęć i znudzenie są czymś naturalnym. Kogoś, DLA KOGO RÓWNIEŻ się uczy języka.  

Wniosek nr 4: DA SIĘ.

Podczas mojej ostatniej lekcji słowackiego na początku lutego myślałam już o tym, jak będzie wyglądał post, który właśnie czytacie i byłam pełna mieszanych uczuć. Co powinnam napisać? Przyznać się do tego, że nie potrafiłam znaleźć tyle czasu, ile chciałam? Przyznać się, że nie chcę kontynuować tego projektu, bo za bardzo zakochałam się w słowackim, żeby go zostawić na rzecz innego języka?

Powiedziałam mojej nauczycielce, że chciałabym zdawać jakiś egzamin i zastanawiam się, jaki poziom wybrać. Zapytała, czy myślałam o C2, a ja musiałam się upewnić, czy dobrze ją rozumiem (ha ha). Jakie C2? Wydawało mi się, że B2 jest ciężkie do osiągnięcia – bo przecież podręcznik?… Linda powtórzyła, że C1 już mam i ponownie zapytała, czy chciałabym spróbować zdać egzamin na C2.

Nie wiedziałam, co powiedzieć.

Najważniejsze, co udało mi się osiągnąć:

  • przekonałam się, że wciąż powinnam pracować nad swoją samodyscypliną i lepiej zarządzać swoim czasem ogólnie – nie tylko w zakresie nauki języków;
  • odkryłam wiele przydatnych narzędzi i opracowałam kilka własnych, niezwykle przyjemnych sposobów nauki;
  • przekonałam się, jak wiele daje wzmożone słuchanie, czytanie i regularne mówienie w obcym języku – przy nauce pozostałych czasami nie udawało mi się zachować tej równowagi;
  • nauczyłam się słowackiego.

 

Na pewno kiedyś powtórzę moje półrocze, następnym razem wybierając trudniejszy język, ale jeszcze nie teraz. Teraz zajmuje mnie mój słowacki, chiński i jeden język, z którym postanowiłam trochę poflirtować i który jest dla mnie ważny, bo mam miejsce i ludzi, którzy nim mówią. To ważni ludzie.

Nie mam ambicji, żeby udowadniać sobie, że dam radę osiągnąć B2 w 6 miesięcy w następnym języku, przynajmniej nie dojrzałam do niej jeszcze teraz.

Chwilo, trwaj!

Czy macie jakieś pytania? Co sądzicie o wkraczaniu w podobne projekty? Chętnie porozmawiam o Waszych doświadczeniach! Znajdźcie mnie na FB i napiszcie 🙂

 

Źródło zdjęcia tytułowego.

6 Komentarzy Dodaj własny

  1. Gosia pisze:

    Bardzo ciekawy projekt i gratulacje, że udało Ci się zajść tak daleko! Ja przez dwa lata miałam na studiach czeski, ale po pierwszej fazie entuzjazmu zaczęłam uczyć się tylko tyle, żeby zdać. Stało się tak dlatego, że równolegle miałam również węgierski, który bardziej mnie pociągał i to na nim się głównie skupiałam, ale w efekcie wyszło tak, że nie umiem ani jednego, ani drugiego. Moja nauczycielka od czeskiego twierdziła, że Polak może opanować ten język na świetnym poziomie po 2 latach nauki. No i teraz żałuję, że nie uczyłam się go porządnie, bo już bym umiała 😛 Zaczynam się zastanawiać, czy też nie dać sobie jakiegoś pół roku na dojście do takiego B2 (teraz mam jakieś A2). Ale nie wiem, czy cokolwiek z tego wyjdzie, bo równocześnie muszę podszkolić angielski (jestem od wielu lat na B2 i w końcu chciałabym osiągnąć C1) i nie mam zbyt wiele czasu na naukę.

    Polubienie

    1. Maria Kulis pisze:

      Hej Gosia, dzięki za gratulacje! Podziwiam Twój węgierski, brawo, ja teraz tak małymi kroczkami zaczynam się go uczyć i jestem trochę przerażona 🙂 Co do nauki czeskiego i angielskiego, wydaje mi się, że jeśli dobrze to zaplanujesz, to możesz znaleźć czas na podszkolenie obu tych języków jednocześnie, bo masz je w tym momencie na różnych poziomach. Najważniejsza jest systematyczność (nawet żelazna)! Też mam teraz praktycznie trzy jednocześnie i jest trudno, ale nie niemożliwie. Daj znać, czy się zdecydowałaś 😉

      Polubienie

      1. Gosia pisze:

        Ja kiedyś próbowałam 6 jednocześnie, ale to był zły pomysł. Najbardziej w węgierskim kocham to, że jest tak zupełnie do niczego niepodobny 🙂 A przez to fascynujący. A „Polak Węgier dwa bratanki” to nie żaden stary stereotyp, tylko faktycznie tak jest. Sok szerencsét!

        Polubienie

  2. Iza pisze:

    Niedawno „odkryłam” Twój blog i muszę powiedzieć, że ja też zrobiłam sobie projekt pn. nauka j. włoskiego. Przez 2 lata próbowałam się nauczyć go, ale brak systematyczności, długie przerwy, uczenie się jeszcze drugiego języka sprawiło, że na początku stycznia 2018 musiałam przed sobą przyznać, że ciągle jestem na poziomie A1. Zabrałam się do nauki na serio (całkiem przy tym zmieniając sposób uczenia) i w maju, gdy zdecydowałam się na zajęcia z lektorem byłam już podobno na poziomie B1. Nie wiem, na jakim jestem teraz, na jakim byłam po pół roku nauki, ale myślę, że osiągnęłam poziom B2. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że część słownictwa podstawowego jest mi ciągle nieznana, a w innych dziedzinach wykracza poza ten poziom. Teraz ciągnę to dalej, chociaż przejście na poziom większej biegłości językowej jest trudne, ale chciałabym do końca 2019 roku nauczyć się dobrze tego języka.
    Powodzenia z kolejnymi językowymi wyzwaniami.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Maria Kulis pisze:

      Cześć Iza, dzięki za wsparcie! 🙂 Myślę, że jeśli będziesz kontynuowała naukę w takim rytmie, jaki sobie przyjęłaś, to na pewno uda Ci się dobrze nauczyć tego języka. Założyłaś sobie już, jak to sprawdzisz? Plus pamiętaj o tym, żeby jak najczęściej sięgać do naturalnego języka – rozmowy, seriale, filmy, internet 🙂

      Polubienie

      1. Iza pisze:

        Cześć Maria,
        staram się sprawdzać siebie na bieżąco – po pierwsze uwielbiam wyjazdy do Włoch – w marcu byłam w Mediolanie na 4 dni i mogłam sprawdzić, jak dużo się nauczyłam w czasie 3 miesięcy (w porównaniu do mojego poziomu sprzed roku, gdzie nie potrafiłam ani nic wydukać, ani co gorsza – nic zrozumieć), potem w czerwcu po zrobieniu 18 godzin z lektorką (i wieloma godzinami nauki indywidualnej) pojechałam do Włoch na dwa tygodnie na wakacje, a teraz jadę w październiku na 4 dni znowu. Poza tym myślę, że w przyszłym roku znów zrobię sobie taki intensywny kurs z lektorką, żeby znów mogła mi wskazać, gdzie muszę się najbardziej skoncentrować. A jak sprawdzę po dwóch latach? Chciałabym zacząć pracować z Włochami, dla włoskiego przedsiębiorstwa, więc udana rozmowa kwalifikacyjna będzie wyznacznikiem.
        Zgadzam się, że najważniejszy jest język naturalny – staram się oglądać tv, słucham radia (Ty pisałaś, że trudno jest znaleźć słowackie materiały – z włoskim nie ma tego problemu), czytam artykuły z gazet, blogi, rozmawiam i pisuję z Włochami. Nie robię sobie natomiast planów miesięcznych, tygodniowych, bo mam tendencję do wpisywania zbyt wielu celów, a potem się stresuję, i myślę tylko o „zaliczaniu materiału”. pozdrawiam.

        Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz